Wpis

Jak w amoku biegałam przed świętami, ale z wszystkim się wyrobiłam. Wszystkie prezenty zostały kupione i - co najważniejsze - wszystkie okazały się trafione :) A przynajmniej tak wnioskuję z tego, że są używane :) Zdążyłam również bez zadyszki z gotowaniem, pieczeniem i sprzątaniem, tym bardziej że podzieliliśmy się daniami do przygotowania. Również Sylwester upłynął bardzo przyjemnie. W tym roku wybraliśmy się na zorganizowaną imprezę i - co prawda - wiązało się to z zakupem nowej sukni i butów, ale uniknęliśmy zamieszania związanego z przygotowywaniem domówki.


Początek roku okazał się w końcu zimowy. Nadal leży śnieg i trzyma lekki mrozik. A nawet właśnie go dosypuje, choć nie wiem czy jest to dobra wiadomość, ponieważ od przyszłego tygodnia zwiastują odwilż, więc czym więcej go dosypie, tym większa chlapa będzie wkrótce. Coraz częściej łapię się na "nieznośnej dorosłości". Jeszcze niedawno ucieszyłabym się ze śniegu, nawet gdyby spadł na jeden dzień. Wyciągnęłabym dziecko z domu i wykorzystała szansę na ulepienie bałwana czy jakiegoś innego "stwora", pojeździłabym na sankach, itd. A dziś? Kalkulacja - czy ten śnieg się "opłaca"? - co jest uzależnione od czasu, jaki ma leżeć albo od zajęć jakie sobie akurat zaplanowałam. Pewnie za chwilę zacznie się marudzenie na więcej rzeczy i zjawisk... Starość nie radość.


A dziś Dzień Babci, jutro Dziadka. Co prawda za daleko, żebyśmy się wybrali w odwiedziny, ale trzeba przypilnować wnusia, żeby zadzwonił z życzeniami, a osobiście z laurką i prezentem może się wybierzemy w weekend... Zobaczymy ile będzie miał lekcji do zrobienia, bo ostatnio wolny weekend to pojęcie względne, skoro nigdzie nie możemy się ruszyć z domu, bo dziecko ma tyle lekcji do odrobienia. I nic to, że wkrótce ferie i dzieciaki już czują luz.


A propos ferii, chciałam wybrać się w tym czasie nad morze, pospacerować po pustej plaży, nałykać się jodu, może nawet gdybym spotkała Morsów odważyłabym się wejść do chłodnego Bałtyku... Ale nie wiem co z tego wyniknie, bo co prawda odłożyłam pieniążki na wyjazd, ale pojawił się pomysł wstawienia szafy do pokoju dziecka, bo nie mieści się już z wszystkimi ciuchami i manelami, a szafa jest dużo wyższa niż szafka, więc więcej tego by pomieściła. Dziecku podoba się szafa z grafiką, którą ma już upatrzoną "pod kolor pokoju" i nie przetłumaczysz, że kolor ścian można zmienić, a szafę kupuje się na dłużej, bo już ma odpowiedź, że po co zmieniać, skoro jest fajny. No więc nie wiem ostatecznie na co się zdecydujemy: na wyjazd czy na szafę, wiem tylko, że na jedno i drugie nie wystarczy, więc może pociągniemy losy ;) Miło by było pojechać, także dlatego, żeby dziecko całych ferii w domu nie siedziało, ale zobaczymy. Rząd już ustalił, że jedynaki na ferie wyjeżdżać nie muszą (po co im 500 zł), jak rodzice chcą mieć jedynaków, to niech sobie w domu spędzają czas, jeśli rodziców nie stać na wyjazd. W każdym razie państwo się nie dołoży. Ale za to chętnie z podatków płaconych przez dwoje rodziców przekaże pieniądze tym, którzy mają więcej dzieci, bez względu na to ile zarabiają. Sprawiedliwość? Jakoś nie sądzę. Nawet 9-latka wie, że coś jest nie tak...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dzień ojca

Wkrótce wybory do sejmu i senatu - 15 października 2023

Przed Świętami